Ruch tworzący własne wzorce

Fethullah Gülen: Ruch tworzący własne wzorce

W tym artykule chciałbym omówić pewną legendę. Mówić o niej jest obowiązkiem, przez co trudno ubrać ją w słowa. Zastanawiam się, czy w obrębie takiego artykułu możliwym jest opisanie ważnego ruchu, który powstał z martwych, zakwitł oraz puszczał pędy i siał nasiona w każdym zakątku świata. Nie wydaje mi się to możliwe. Wszystko, co wiem, pochodzi z obejrzanych przeze mnie filmów, moje świadectwo opiera się na tym, co usłyszałem, a moje zrozumienie całej sprawy dodatkowo ogranicza me pióro. Nie mam pojęcia, do której ery należą efekty omawianych przeze mnie zdarzeń. Rozważmy, co można powiedzieć. Wszystko, co mogę zrobić w tej materii, będzie przypominać próbę opisania róż i kwiatów, widząc je tylko i wyłącznie na obrazku. Moje zadanie podobne jest raczej do próby opisu pozycji każdego kwiatu i wzorów, w jakie się on układa w ogrodzie, patrząc jedynie na zdjęcie martwej róży; nie można w ten sposób opisać ani samego kwiatu, ani też całego ogrodu. Uważam jednak, że powinno się mówić o tych zjawiskach po to, aby pobudzać literatów i ludzi sumienia do działania. Jeśli jakieś bliskie Bogu osoby zostaną zainspirowane tym artykułem, to myślę, że spełniłem swoją rolę.

Bez względu na to, jak ekspresyjnie i szykownie zostanie to powiedziane, ważne jest tylko to, aby faktycznie odnieść się do zjawisk tej ery. Powinno się to zrobić, aby odcisnąć ślad w historii i okazać przez to szacunek, jakim darzymy oddanych sprawie ludzi, którzy dokonali heroicznych czynów. Z drugiej strony, gdyby tę łagodną bryzę, ciepłą atmosferę, delikatny powiew wiatru, owe myśli i miłość opisać bardzo pobieżnie, byłoby to lekceważeniem ich szlachetnych atrybutów, takich jak wspaniałomyślność i altruizm.

Ruch ten jest fenomenem, o którym należy pisać. Kilka tuzinów żarliwych ludzi wyruszyło na Bożą chwałę we wszystkie strony świata. Nie zatrzymywali się, aby pomyśleć nad swoimi pragnieniami i tęsknotami. Nie wypowiadali też słów: „Obce kraje” lub „Nieznane miejsca” w czasach, gdy nikt nie był w stanie pojąć, co stanie się później. Byli oni pełni determinacji, pewni swych intencji oraz samowystarczalni. Wyciszyli miłość do kraju i ojczyzny, którą zastąpili miłością do ich misji. Świadomi byli swoich wysiłków na rzecz Boga tak, jak tylko nieliczni mogą być tego świadomi. Żyli oraz szli od wschodu do zachodu, mówiąc:

„Wstąpiliśmy na ścieżkę miłości,
Tęsknimy za miłością”. (Nigari)[1]

Podczas najpełniejszego kolorów okresu w swoim życiu, gdy ziemskie przyjemności i materialne cele są dla młodych ludzi nieodpartą pokusą, a fizyczność dręczy serce i rozum, z pasją przewyższającą wszelkie pragnienia i nałogi udali się do wszystkich zakątków świata; każdy, kto tak jak oni staje w pierwszym szeregu, ma tego typu radość w sercu. Wyprawa poza znane granice nie była jedną z tych wypraw, w jakiej uczestniczą pozbawieni miłości młodzi ludzie, którzy podążają za fałszywym sygnałem, jaki pojawia się niekiedy w życiu w najbardziej nieodpowiednim momencie. Misja tych młodych ludzi wywodziła się prosto z serca i opierała się na uczuciach, świadomości i determinacji; miała głębię prawdziwej wiary i szczerości. Można by powiedzieć, że jest to typowa dynamika wiary, naturalne objawy świętej ambicji, ideały oddanych wierze, przewodnictwo Nieskończonego Światła lub zmagania tych, którzy opuścili samych siebie i swoich bliskich, aby się odnaleźć. W rzeczy samej, nie powstrzymały ich ani ich własne niedoskonałości, ani nie poddali się przeszkodom, jakie spotykali na obranej drodze. Dotarli do najdalszych zakamarków świata, a ich niesłabnąca miłość wyrastała z Bożej przychylności oraz pragnienia spotkania Go. Kiedy szli, drogi były z tego dumne, aniołowie dodawali im otuchy, a diabły biły się w pierś. Kiedy szli, nie mieli koni czy samochodów, żadnej broni lub amunicji. Źródłem ich energii była ich niespotykana wiara i entuzjazm, wrzące niczym wulkaniczna magma; na horyzoncie czekały na nich szczęście ludzkości, powszechna zgoda i zadowolenie. Ich przeznaczenie równe było przeznaczeniu towarzyszy Proroka i uczniów. Zaraz po wchodzie słońca cnotą i czystością osiągnęli stan, który był pokrewny aniołom. Stali się tematem legend oraz przedmiotem nigdy nieblaknącej pamięci. Gdziekolwiek pragnęli, sprowadzali z wieczności promienie światła. Wszędzie też rozpalali ognie, których płomienie, żar i dym stanowiły szczęście. Skutkiem tego zaklęcia tyranii i ciemności ustępowały. Niewierne nietoperze zostały pozbawione snu, gdy mrok przestał być dla nich spokojnym schronieniem. Po raz kolejny powstrzymano kłamstwa, oszczerstwa i intrygi. Wszystko to sprawiło, że grubiańskie myśli i fanatyzm stały się nieznośnie aroganckie. Próbowały one podeptać pomysły innych ludzi oraz zastawiać pułapki na ich wiarę. Okazało się to daremne, a światło promieniujące z wieczności zaczynało się palić w innym miejscu i stopniowo obejmowało cały świat. Była to epoka jaśniejących dusz. Mimo iż mroczne chwile nadal brały górę, a horyzont trwał w zamgleniu, ich magia została już cofnięta.

Teraz nadszedł czas, aby takie dusze zabrały głos. Za ich pośrednictwem ludzkość mogłaby odkryć samą siebie, a następnie zająć stosowne miejsce w hierarchii. Było to długo wyczekiwane pokolenie. Czekając na nich, ludzie, gdziekolwiek byli, kłaniali się dwa razy: na cześć Boga oraz dla uczczenia ludzkości. Oczy tych ludzi utkwione były w drzwiach Łaskawego. Oczekiwali z pokorą oraz w cierpliwości świętego światła. Bez względu na to, jak współcześni ludzie oceniają tę kwestię, byli oni dziećmi jutra, a ich sekrety uniosła przyszłość. Ci szczęśliwi ludzie, będący apostołami zmartwychwstania, na swój sposób dzierżyli w dłoniach kwiaty przyjaźni, a na ustach mieli wersety braterstwa. Ich języki, ostrzejsze niż najlepsze miecze, nawilżone zostały w wodospadach Koranu. Ich słowa posiadały boski aspekt, który niszczy ciemność, nie czyniąc przy tym nikomu krzywdy. Przynieśli ze sobą dźwięki rajskich rzek, lecz nie powodowali przez to tęsknoty za rajem. Ludzie tacy nie potrzebowali ani rąk, ani języków. Ich czyste twarze, niezmiennie przypominające ludziom o Bogu, miały tak wielką moc, że słowa potykały się w ich obecności i odbierały ustom zdolność mowy. Nawet ich cienie spopielały ćmy, nie wspominając już o świetle, które oślepiało każdego, kto znalazł się zbyt blisko nich. Mamy prawo powiedzieć: „Języki i słowa nie mają nic do powiedzenia w obecności czynów. Gdy one mówią, czy potrzeba mowy?”. Ludzie ci byli reprezentantami owej prawdy. Na ziemi zawsze istniało mnóstwo dobrych osób, jednakże sposób bycia omawianej grupy był zupełnie inny. Nie mogę powiedzieć, aby byli oni odosobnieni lub szczególnie wyjątkowi. Gdybym został jednak zapytany, jacy faktycznie byli, nie miałbym gotowej odpowiedzi. Powiedziałbym prawdopodobnie: „Są jak anioły” – i na tym poprzestał.

Gdziekolwiek postała stopa owych świetlistych dusz, ich blask zamieniał suche pustynie w ogrody Edenu. W ten sposób wielkie ilości węgla stały się diamentami, a powstałe z błota i kamieni stworzenia osiągnęły rangę złota i srebra. Dziś każdy o tym mówi, czekając na obiecane przez nich dni panowania miłości, braterstwa i tolerancji. Wyłącznie ci, którzy mylą mrok ze światłem oraz żyją w krainie fizyczności, szemrzą przeciw nim. Nietoperze odczuwają niepokój, wilki i szakale szczerzą kły, a głupcy są niespokojni. Uważam to wszystko za jak najbardziej naturalne i dodaję: „Każdy ukazuje swoją prawdziwą naturę”.

Cokolwiek się stanie, bez względu na tych, którzy gaszą lampy, ludzie ci już dawno oświecili serca, które teraz łakną światłości, ostrzegli niewinnych przed kłamstwami czyhającymi za rzeczami i zdarzeniami oraz ogłosili uniwersalne wartości duszom, które nie zostały dotknięte przez zepsucie.

Głęboko wierzę, że tak samo jak za sprawą Koranu, miłości, szacunku i dialogu pokonaliśmy międzykontynentalne przeszkody, tak też dzięki staraniom tych szczęśliwych ludzi został lub dopiero zostanie ustanowiony nowy grunt pod zgodę całej ludzkości. Do tej pory rozpoznawano nasz naród jako mający uśmiech na twarzy i dobrze zapowiadający się w przyszłości. Czemuż nie miałoby tak być i dziś? Gdziekolwiek dotrą powiernicy tej misji, powódź miłości wylewa się na miejsca ich odwiedzin. Poczuć tam można powiewy szczęścia i zadowolenia. Co więcej, gdzieniegdzie dostrzec można powstające niezniszczalne zamki harmonii i stabilności.

Kto wie, może w przyszłości za sprawą wolontariuszy oddanych dla dobra innych umysł i dusza znów się spotkają, świadomość i logika zaczną się uzupełniać, fizyka i metafizyka przestaną walczyć i wycofają się do swoich sfer, wszystko otrzyma możliwość wyrażania piękna własnym językiem, ponownie odkryte zostaną zawiłości i zasady stworzenia, ludzie pożałują bezpodstawnych walk, w domach, szkołach i na targowiskach ustanowiona zostanie atmosfera pokoju, powieje bryza radości, niewinność nie zostanie pogwałcona, a uczciwość zgnębiona, płuca oddychać będą szacunkiem i godnością, nikt nie będzie nikomu zazdrościł jego dobytku i reputacji, możni będą traktować słabszych sprawiedliwie, słabi i biedni zdobędą szansę, by żyć jak ludzie, nikt nie zostanie aresztowany wyłącznie na podstawie podejrzeń, nie nastąpi atak na żadne mieszkanie i miejsce pracy, nie będzie przelewu krwi, a słabi nie będą płakać; każdy będzie wielbił Boga i kochał ludzkość. Tylko taki świat, korytarz raju, stanie się w przyszłości Edenem, w którym warto żyć.

[1] Seyyid Nigari, znany azerbejdżański poeta, ważny przedstawiciel XIX-wiecznej poezji mistycznej.

Autor zadedykował ten artykuł niezliczonym działaczom na rzecz edukacji, którzy rozeszli się po świecie z pragnieniem, aby świadczyć wysokiej jakości usługi edukacyjne oraz promować pokój pomiędzy narodami i kulturami. Przez całe życie Gülen podkreślał znaczenie nauki oraz zachęcał swoich słuchaczy do udziału w tej posłudze i wspierania jej.

Pin It
  • Utworzono .
Copyright © 2024 Witryna Fethullaha Gülena. Wszelkie prawa zastrzeżone.
fgulen.com to oficjalne źródło na Fethullaha Gülena, znany turecki uczony i intelektualnej.